Brat Pafnucy Brat Pafnucy
963
BLOG

Tomasza Lisa manipulacje przedwyborcze

Brat Pafnucy Brat Pafnucy Polityka Obserwuj notkę 6

  Tomasz Lis wspiął się po raz kolejny na wyżyny w dziedzinie manipulacji, popełniając artykuł na Newsweek.pl. Felieton zatytułowany "Tomasz Lis o balansowaniu między Krymem a Smoleńskiem" i poświęcony jest wyborom do PE. 

 
Pisze Lis, że leitmotivem zbliżających się wyborów będzie Putin. Teza główna brzmi: "Głosujący odpowiedzą na pytanie: czy Putin jest groźnym oficerem KGB i agresorem, czy też jest kompletnym wariatem."
 
Interpretacja pierwszego członu tego założenia jest prosta: racjonalna, zdroworozsądkowa Platforma doskonale zdaje sobie sprawę z międzynarodowej sytuacji politycznej. Rząd to genialni analitycy, którzy wiedzą, że Putin w istocie jest agresorem, że dysponuje zastępami kagiebowskich funkcjonariuszy oraz w polityce stosuje stare sprawdzone metody sowieckich służb specjalnych. Jak stwierdza dodatkowo Lis, "Putin jest wyrachowanym przywódcą bandyckiego państwa". 
 
Redaktor Newsweeka pogubił się jednak w swojej strategii i nie raczył zauważyć paradoksu czającego się w jego przemyśleniach. 
Jeśli to właśnie Platforma miałaby reprezentować pełną realizmu, chłodną analizę faktów, dlaczego polski rząd zgadzał się na oddanie śledztwa w ręce rosyjskich instytucji, cechujących się całkowitym brakiem niezależności, działających według poruczeń "groźnego oficera KGB"? Dlaczego przez wiele miesięcy Donald Tusk, podlegli mu ministrowie oraz komisja Millera zapewniali społeczeństwo o zaufaniu do rosyjskich procedur, skoro Rosja to według Lisa bandyckie państwo z wyrachowanym przywódcą na czele? Dlaczego kłamano i manipulowano w kluczowych kwestiach dotyczących katastrofy? Po co tworzono piramidalne brednie o przekopywaniu ziemi na metr głębokości? Z jakich powodów chwalono współpracę z rosyjskimi służbami medycznymi i wojskowymi?
 
Prezentując drugą stronę przyszłego wyborczego pojedynku, Lis brnie jeszcze bardziej.
Roztacza wizję PiS jako partii niepoważnej, nie będącej w stanie prawidłowo ocenić sytuacji politycznej. W narracji Lisa zagubieni PiS-owcy przekonani są o szaleństwie Putina, którego przykład stanowić miałby zamach na polskiego prezydenta. Dowodem na to wg redaktora Lisa są działania Antoniego Macierewicza w kwestii wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. 
 
Tymczasem nigdy nikt nie powiedział, że wszelkie uchybienia, problemy, jak również ewentualne sprawstwo miałoby wynikać z szaleństwa Putina. Wręcz przeciwnie, w wielu komentarzach podkreślany jest cynizm i przebiegłość Rosji w kwestii katastrofy. 
Obserwując również wypowiedzi członków PiS w kontekście wydarzeń ukraińskich, uważny obserwator zwróci uwagę na jeden ważny szczegół. Praktycznie nikt nie przyjmuje narracji o szaleństwie Putina, zdając sobie sprawę z wyrachowanego i planowanego charakteru działań Putina. Teza o jego niepoczytalności jest dość często celowo używana przez rozmaitą agenturę wpływu jako straszak, czy też w sposób nieświadomy przez rozmaitej maści "pożytecznych idiotów".
Ponieważ nawet do najbardziej odpornej na rzeczywistość części społeczeństwa jest oczywiste, że Putin wcale nie jest szalony, a rozpowszechniana teza to celowa dezinformacja używana w celu zastraszenia opinii publicznej, redaktor Lis postanowił tę ośmieszoną i nieprawdziwą diagnozę o szaleństwie przypisać właśnie PiS-owi.
 
Przyznam, że kiedyś nie miałem pewności czy Lis dokonuje swych manipulacji celowo, czy może nie zdając sobie z tego sprawy z powodu ograniczonych możliwości intelektualnych, nie pozwalających mu na rzeczową analizę docierających do niego informacji. Uważna lektura felietonów Lisa, pragnącego uchodzić za krynicę rzetelnego dziennikarstwa pozwala jednak dostrzec elementy świadczące o świadomej manipulacji czytelnikiem.
 
Naczelny Newsweeka stosuje popularną metodę używaną często przez dziennikarzy i komentatorów mainstreamowego nurtu: najpierw zakłada z góry tezę - tą tezą jest w tym przypadku jak wspomniałem skonforntowanie silnej Platformy i słabego głupiego PiS-u - a następnie ilustruje swoje założenie mieszanką prawd, półprawd i fałszu.
A że fakty przeczą tezie? Tym gorzej dla faktów. Kto by się przejmował takimi drobnostkami w obliczu realnego zagrożenia. Zagrożenia, które najprawdopodobniej nie wynika z troski o sytuację międzynarodową i o los Polski w jej kontekście, ale z tego, że PiS doszedłszy do władzy, pozbawiłby Lisa i wielu jemu podobnych dziennikarzy korzyści, jakimi cieszą się idąc pod rękę z obecną władzą. A zatem mamy do czynienia z działaniem wynikającym ze zwykłych egoistycznych pobudek a nie z troski o przyszłość kraju.
 
Tomasz Lis znajduje się w komfortowej sytuacji. Przeciętny zjadacz Newsweeka najprawdopodobnie "łyknie" przedstawiane mu rewelacje bez mrugnięcia okiem, nie zadając sobie najmniejszego trudu aby zweryfikować czytany tekst. Po co? Skoro wszystko jest już wiadomo? Wiadomo jaki jest PiS. No, może Platforma też nie jest doskonała, ale ma tę zaletę, że nie jest PiS-em. Zresztą, cała klasa polityczna jest skompromitowana, polityka to szambo a kto się w nim nurza, gra w brudną grę - wszyscy to powtarzają. Są więc dwie możliwości - albo nie głosować, albo głosować na Platformę, to jasne. 
 
Wierne zastępy dziennikarzy i komentatorów zrobią wszystko, aby nie dopuścić do utraty posiadanych przywilejów. Wśród nich Tomasz Lis wiedzie prym w tej materii. Ile jest w stanie zrobić aby poczuć się spełnionym?
 
Wybory tuż tuż - nieoficjalni pomocnicy władzy są już rozgrzani.
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka